środa, 9 listopada 2016

Lush Handmade Cosmetics - moja pielęgnacja twarzy

Hejka Wszystkim!!!


Dzisiaj chcę Wam trochę opowiedzieć o mojej pielęgnacji twarzy. 
Wcześniej od ponad roku używałam kosmetyków firmy Evree.

Były całkiem spoko, choć czegoś mi brakowało, to nie było do końca to. Moja skóra w połowie dnia szczególnie w strefie T bardzo mocno się błyszczała, przez co czułam spory dyskomfort. 

Od lipca tego roku postanowiłam coś zmienić w mojej rutynie pielęgnacji skóry twarzy. Mam mieszaną skórę ze skłonnością do przetłuszczania się w strefie T i sporadycznymi wypryskami.


Bardzo dużo dobrych opinii słyszałam i też czytałam o naturalnych, ręcznie robionych kosmetykach firmy LUSH.
Przejrzałam listę produktów, poczytałam opinie o nich i złożyłam swoje pierwsze zamówienie on-line.


LUSH zajmuje się produkcją kosmetyków do pielęgnacji całego ciała, włączając w to włosy a nawet jamę ustną. Chyba ich najbardziej popularnym produktem są bomby do kąpieli (bath bombs).


Zacznę od wieczornej pielęgnacji.
Zazwyczaj biorę prysznic i zaczynam od mydełka COALFACE SOAP. Mydełko w swoim składzie zawiera węgiel, który ma właściowości absorbujące i oczyszczające, olejek z drzewa różanego i sandałowego, które działają antybakteryjnie i antyseptyczne oraz korzeń lukrecji, który zmiękcza skórę. 

Następnie dokładnie oczyszczam buzię z pozostałych nieczystości 
i martwego naskórka fresh cleanserem ANGELS ON BARE SKIN
Cleanser ten w swoim składzie zawiera kwiaty i olejek z lawendy, które tak jakby uspokajają skórę, zapobiegają powstawaniu wyprysków i nadmiernej produkcji sebum, dodatkowo mają działanie aromaterapeutyczne, ponieważ zapach lawendy dzaiała uspokajająco 
i kojąco, dlatego używam tego produktu wieczorem, przed snem. 
Kaolin świetnie absorbuje sebum oraz nieczystości, a mielone migdały delikatnie i skutecznie złuszczają martwy naskórek. Dodatkowo przy zmieszaniu cleansera z wodą (bo tak też trzeba zrobić przed wmasowaniem go w buzię) wydziela się mleczko migdałowe, 
któro rozświetla i tonizuje skórę.

Po takim zabiegu twarz jest dokładnie oczyszczona z nadmiaru sebum, potu, martwego naskórka i brudu, powietrze w Londynie jest niestety bardzo zanieczyszczone... :(

Kolejnym krokiem w mojej wieczornej pielęgnacji jest spryskanie buziaka bezalkoholowym tonikiem EAU ROMA WATER. Skład jest bardzo prosty, bo jest to woda różana, która redukuje zaczerwienienia oraz woda lawendowa która przywraca skórze równowagę i dzaiła nawilżająco. Tonik delikatnie wklepuje i czekam aż się wchłonie.

Mój ostatni krok w wieczornej pielęgnacji to użycie serum FULL OF GRACE. Na początku jakoś nie mogłam się przywyknąć do charakterystycznego zapachu tego małego cudeńka, teraz uważam, że jest piękny. Serum wygląda jak małe mydełko, pod wpłuwem ciepła skóry zaczyna topnieć. Pomimo, iż w składzie znajduje się masa olejów, po nałożeniu bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia, jakby się nałożyło ciężki tłusty krem. 
W składzie znajdziecie grzyby portobello, które są bombą witaminową i minerałową, niebieski olejek z rumianku i puder calamine, które regulują produkcję sebum.
Drugim produktem który czasami używam zamiast serum jest GREASE LIGHTNING. Zapach jest dziwny, dla mnie pachnie jak chiński tusz :D ale odwala dobrą robotę!!! Ma żelową konsystencję, dzięki czemu szybko się wchłania i jest zbawieniem dla osób ze skórą trądzikową. Ja używam go kiedy czuję, że rośnie lub pojawił się już jakiś pryszcz. W składzie ekstrakt z rozmarynu, tymianku i olejek herbaciany, które działają antybakteryjnie i antyseptycznie, sok z winogron i oczaru wirginijskiego, które działają przeciwzapalnie 
i redukują zaczerwienienia. 

Teraz czas na pielęgnację poranną.
Rano myję buzię mydełkiem COALFACE SOAP, spryskuję buzię tonikiem EAU ROMA WATER i tym razem używam wacika kosmetycznego, żeby lepiej oczyścić twarz i nakładam lekki krem o żelowej konsystencji ENZYMION. Krem mega szybko się wchłania, w ogóle nie czuć, że przed chwilą coś się nałożyło na skórę twarzy, działa matująco!!!
Ma bardzo przyjemny, cytrusowy zapach. W składzie znajduje się świeża cytryna i papaya, które działają matująco, a także kilka cennych dla skóry, lekkich olejków i masło kakaowe. Mega krem, na prawdę efekt matowej skóry utrzymuje się cały dzień, nadaje się świetnie jako baza pod makijaż.

Dodatkowo 2-3 razy w tygodniu używam maseczek do twarzy, w tej chwili jest to ROSY CHEEKS oraz MASK OF MAGNAMINTY SELF- PRESERVING.

Jestem bardzo zadowolona z produktów firmy LUSH. Jeżeli chodzi o kwestię cenową, na początku może się wydawać, że są znacznie droższe od drogeryjnych marek, ale w przełożeniu na to, jak te produkty są wydajne i przede wszystkim są naturalne, to uwierzcie mi, wartują tej ceny!!! Jeżeli macie możliwość podejścia do stacjonarnego sklepu, zawsze można porozmawiać na temat swoich skórnych problemów z obsługą, oni pomogą wybrać właściwe produkty, bardzo chętnie dają próbki. Jeszcze tak wtrącając do wydajności, na prawdę zużywa się znacznie mniejsze ilości produktów w porównaniu do marek drogeryjnych. Na początku notorycznie przesadzałam z nabieraniem danego produktu, ale szybko nabrałam wprawy, z resztą to każdy musi dopasować do swoich potrzeb.

W następnym poście opowiem Wam o pielęgnacji włosów i skóry głowy.
Jeżeli macie jakieś pytania, śmiało piszczie. Może jest tutaj ktoś, kto także używa produktów z LUSHa i chciałby się podzielić swoją opinią, zapraszam!!!

A teraz zmykam!!! :*






Brak komentarzy: