środa, 30 listopada 2016

Pielęgnacja włosów

Cześć Wszystkim!


Dzisiaj przedstawię Wam jak pielęgnuję moje włosy.

Włosy niestety od dzieciaka mam dość marne, w przedszkolu zmagałam się z łysieniem plackowatym, zawsze te moje włoski były cienkie i delikatne, do tego w liceum zaczęłam eksperymentować 
z rozjaśnianiem, co oczywiście pogarszało stan moich włosów.

Używałam różnych szamponów, odżywek, kuracji, zażywałam witaminy i nie widziałam szczególnej poprawy.
Sytuacja poprawiła się nieco kiedy wróciłam do ciemnego koloru włosów, jednek farbowanie włosów co miesiąc, nawet farbą bez amoniaku, powodowało u mnie swędzenie skóry głowy.

W tym roku, podobnie jak z kosmetykami do pielęgnacji twarzy, postanowiłam również zmienić dotychczasowe produkty na naturalne kosmetyki do pielęgnacji skóry głowy i włosów. Ponownie wybrałam LUSH'a i nie żałuję, poza tym zmieniłam sposób w jaki pielęgnuję włosy:

1) włosy myję co 2-3 dni (wcześniej myłam codziennie),
2) staram się je myć wieczorem, żeby wyschły naturalnie,
3) jeżeli suszę włosy, to tylko chłodnym strumieniem powietrza,
4) wyrzuciłam wszystkie szczotki i grzebienie i zastąpiłam je szczotką TANGLE TEEZER, która nie wyrywa włosów i "rozplątuje" kołtuny,
5) jako gumki/frotki do włosów używam INVISIBOBBLE.


Zanim zabiorę się za mycie włosów dokładnie je rozczesuje. 
Używam szamponu NEW, jest to stały szampon, w formie mydła. 
W składzie znajduję się cynamon, goździk, mięta pieprzowa oraz pokrzywa, które poprawiają krążenie i pobudzają cebulki do szybszego wzrostu włosów.
Ekstratkt z romarynu zapobiega przetłuszczaniu się i nadaje blasku.
Włosy zawsze myję dwa razy, najpierw dokładnie myję skórę głowy, 
a za drugim myciem delikatnie masuję włosy.

Na umyte i delikatnie osuszone ręcznikiem włosy nakładam odżywkę AMERICAN CREAM, w składzie znajdziecie truskawki, które są świetnym antyoksydantem (zawierają witamnię C), sok z pomarańczy, który domyka łuski włosa, co zapobiega zniszczeniom i nadaje włosom blasku oraz szałwię i lawendę, które regulują produkcję sebum.
Po dokładnym rozprowadzeniu odżywki włosy rozczesuję i związuję w mały koczek i tak sobie chodzę z tym przez ok 20 minut.

Po spłukaniu odżywki owijam je ręcznikiem z mikrofibry, taki ręcznik wchłania więcej wilgoci, co przyspiesza ich schnięcie.
Jeżeli włosy myję rano, to przed ich rozczesaniem nakładam na dłonie małą kropelkę płynnego jedwabiu z firmy JOANNA, włosy łatwiej się rozczesują i są chronione przed zniszczeniem przy suszeniu suszarką. 
Jeżeli włosy myję wieczorem, to nie nakładam jedwabiu, po prostu je rozczesuję, czekam aż wyschną i jak są już suche to w dłoniach rozsmarowuję balsam do włosów SHINE SO BRIGHT, malutką ilość, jest bardzo wydajny. Pięknie pachnie dzięki olejkowi różanemu, neroli i grejpfrutowemu, a olej kokosowy, oliwa z oliwek i masło shea dbają o końcówki włosów, zapobiegając ich rozdwajaniu. 

Raz w tygodniu, żeby głęboko nawilżyć i odżywić moje włosięta używam JASMINE AND HENNA FLUFF EASE. Co prawda producent podaje, że nie trzeba myć włosów przed nałożeniem tego specyfiku, ja jednk zawsze je myję i czekam aż wyschną (produkt nakładamy na suche włosy). Uważam, że kiedy włos jest czysty to wchłonie więcej substancji pielęgnujących i odżywczych. Kuracja cudownie pachnie, nie obciąża włosów. Ja po nałożeniu na włosy związuje je w kucyk lub koczek 
i chodze z tym cały dzień, producent podaje, że wystarczy 20 minut.

Drugą rzeczą jaką użwam jest kuracja "hot oil" TANGLED. Ta z pozoru mała kosteczka starcza mi na cztery użycia (długość włosów do ramion). 
Gotujemy wodę w czajniku, bierzemy jakiś plastikowy pojemniczek 
i w małych ilościach dodajemy gorącej wody i mieszamy, aż powstanie gęsta pasta. Tak przygotowaną miksturę nakładam na włosy, uprzednio umyte i suche, zakładam czepek foliowy i ręznik i tak sobie chodzę 
z tym cały dzień. Pięknie odżywia i wygładza włosy, cudownie pachnie.


Jak sami widzicie jestem LUSH'o maniaczką :) ale naprawdę warto, są to naturalne produkty.

Do każdego produktu załączyłam Wam linki, jeżeli macie jakieś pytania śmiało piszcie! W następnym poście opowiem Wam o mojej koloryzacji włosów.


Pozdrawiam :)




środa, 9 listopada 2016

Lush Handmade Cosmetics - moja pielęgnacja twarzy

Hejka Wszystkim!!!


Dzisiaj chcę Wam trochę opowiedzieć o mojej pielęgnacji twarzy. 
Wcześniej od ponad roku używałam kosmetyków firmy Evree.

Były całkiem spoko, choć czegoś mi brakowało, to nie było do końca to. Moja skóra w połowie dnia szczególnie w strefie T bardzo mocno się błyszczała, przez co czułam spory dyskomfort. 

Od lipca tego roku postanowiłam coś zmienić w mojej rutynie pielęgnacji skóry twarzy. Mam mieszaną skórę ze skłonnością do przetłuszczania się w strefie T i sporadycznymi wypryskami.


Bardzo dużo dobrych opinii słyszałam i też czytałam o naturalnych, ręcznie robionych kosmetykach firmy LUSH.
Przejrzałam listę produktów, poczytałam opinie o nich i złożyłam swoje pierwsze zamówienie on-line.


LUSH zajmuje się produkcją kosmetyków do pielęgnacji całego ciała, włączając w to włosy a nawet jamę ustną. Chyba ich najbardziej popularnym produktem są bomby do kąpieli (bath bombs).


Zacznę od wieczornej pielęgnacji.
Zazwyczaj biorę prysznic i zaczynam od mydełka COALFACE SOAP. Mydełko w swoim składzie zawiera węgiel, który ma właściowości absorbujące i oczyszczające, olejek z drzewa różanego i sandałowego, które działają antybakteryjnie i antyseptyczne oraz korzeń lukrecji, który zmiękcza skórę. 

Następnie dokładnie oczyszczam buzię z pozostałych nieczystości 
i martwego naskórka fresh cleanserem ANGELS ON BARE SKIN
Cleanser ten w swoim składzie zawiera kwiaty i olejek z lawendy, które tak jakby uspokajają skórę, zapobiegają powstawaniu wyprysków i nadmiernej produkcji sebum, dodatkowo mają działanie aromaterapeutyczne, ponieważ zapach lawendy dzaiała uspokajająco 
i kojąco, dlatego używam tego produktu wieczorem, przed snem. 
Kaolin świetnie absorbuje sebum oraz nieczystości, a mielone migdały delikatnie i skutecznie złuszczają martwy naskórek. Dodatkowo przy zmieszaniu cleansera z wodą (bo tak też trzeba zrobić przed wmasowaniem go w buzię) wydziela się mleczko migdałowe, 
któro rozświetla i tonizuje skórę.

Po takim zabiegu twarz jest dokładnie oczyszczona z nadmiaru sebum, potu, martwego naskórka i brudu, powietrze w Londynie jest niestety bardzo zanieczyszczone... :(

Kolejnym krokiem w mojej wieczornej pielęgnacji jest spryskanie buziaka bezalkoholowym tonikiem EAU ROMA WATER. Skład jest bardzo prosty, bo jest to woda różana, która redukuje zaczerwienienia oraz woda lawendowa która przywraca skórze równowagę i dzaiła nawilżająco. Tonik delikatnie wklepuje i czekam aż się wchłonie.

Mój ostatni krok w wieczornej pielęgnacji to użycie serum FULL OF GRACE. Na początku jakoś nie mogłam się przywyknąć do charakterystycznego zapachu tego małego cudeńka, teraz uważam, że jest piękny. Serum wygląda jak małe mydełko, pod wpłuwem ciepła skóry zaczyna topnieć. Pomimo, iż w składzie znajduje się masa olejów, po nałożeniu bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia, jakby się nałożyło ciężki tłusty krem. 
W składzie znajdziecie grzyby portobello, które są bombą witaminową i minerałową, niebieski olejek z rumianku i puder calamine, które regulują produkcję sebum.
Drugim produktem który czasami używam zamiast serum jest GREASE LIGHTNING. Zapach jest dziwny, dla mnie pachnie jak chiński tusz :D ale odwala dobrą robotę!!! Ma żelową konsystencję, dzięki czemu szybko się wchłania i jest zbawieniem dla osób ze skórą trądzikową. Ja używam go kiedy czuję, że rośnie lub pojawił się już jakiś pryszcz. W składzie ekstrakt z rozmarynu, tymianku i olejek herbaciany, które działają antybakteryjnie i antyseptycznie, sok z winogron i oczaru wirginijskiego, które działają przeciwzapalnie 
i redukują zaczerwienienia. 

Teraz czas na pielęgnację poranną.
Rano myję buzię mydełkiem COALFACE SOAP, spryskuję buzię tonikiem EAU ROMA WATER i tym razem używam wacika kosmetycznego, żeby lepiej oczyścić twarz i nakładam lekki krem o żelowej konsystencji ENZYMION. Krem mega szybko się wchłania, w ogóle nie czuć, że przed chwilą coś się nałożyło na skórę twarzy, działa matująco!!!
Ma bardzo przyjemny, cytrusowy zapach. W składzie znajduje się świeża cytryna i papaya, które działają matująco, a także kilka cennych dla skóry, lekkich olejków i masło kakaowe. Mega krem, na prawdę efekt matowej skóry utrzymuje się cały dzień, nadaje się świetnie jako baza pod makijaż.

Dodatkowo 2-3 razy w tygodniu używam maseczek do twarzy, w tej chwili jest to ROSY CHEEKS oraz MASK OF MAGNAMINTY SELF- PRESERVING.

Jestem bardzo zadowolona z produktów firmy LUSH. Jeżeli chodzi o kwestię cenową, na początku może się wydawać, że są znacznie droższe od drogeryjnych marek, ale w przełożeniu na to, jak te produkty są wydajne i przede wszystkim są naturalne, to uwierzcie mi, wartują tej ceny!!! Jeżeli macie możliwość podejścia do stacjonarnego sklepu, zawsze można porozmawiać na temat swoich skórnych problemów z obsługą, oni pomogą wybrać właściwe produkty, bardzo chętnie dają próbki. Jeszcze tak wtrącając do wydajności, na prawdę zużywa się znacznie mniejsze ilości produktów w porównaniu do marek drogeryjnych. Na początku notorycznie przesadzałam z nabieraniem danego produktu, ale szybko nabrałam wprawy, z resztą to każdy musi dopasować do swoich potrzeb.

W następnym poście opowiem Wam o pielęgnacji włosów i skóry głowy.
Jeżeli macie jakieś pytania, śmiało piszczie. Może jest tutaj ktoś, kto także używa produktów z LUSHa i chciałby się podzielić swoją opinią, zapraszam!!!

A teraz zmykam!!! :*






środa, 28 września 2016

Dawno mnie tu nie było...

Hejka Wszystkim!!!


Niewiarygodne jak ten czas szybko leci!!! Od mojego ostatniego postu mineło ponad 3 lata... Dlaczego tak długo mnie tu nie było?! Wstyd mi trochę, ale bardzo dużo zmieniło się od tego czasu...
Zdobyłam tytuł inżyniera, po ukończeniu uniwersytetu szukałam pracy, kilkakrotnie zmieniałam pracę... 
W 2014 roku od marca do czerwca byłam bezrobotna, więc było trochę zmartwień i problemów, jednak na koniec maja tego samego roku pojawiła się możliwość wyjazdu do Wielkiej Brytanii i zaraz na początku czerwca postawiłam całe swoje życie na jedną kartę i wyjechałam, pomyślałam "teraz albo nigdy".
Ogólnie zawsze UK bardzo mi się podobało, zawsze lubiłam (jako pilotka firmy autokarowej) odwiedzać ten kraj.  

Nie wiedziałam co mnie czeka, jechałam po prostu w ciemno, ale z wielką nadzieją, że się uda. 
I udało się :) 

Oczywiście są plusy i minusy życia tutaj, w szczególności teraz, kiedy obywatele UK zagłosowali za wyjściem z UE, jest trochę obaw, trochę strachu.

Postaram się Wam przedstawić kilka moim zdaniem ważnych plusów i minusów życia tutaj. Ja od samego początku mieszkam w Londynie, dokładnie we wschodniej dzielnicy Forest Gate a pracuję w samym sercu Londynu, w tak zwanym "City".

Zacznę więc od plusów: 

+ Więcej możliwości 
Tak, jest tutaj znacznie więcej możliwości, szczególnie jeżeli zna się język angielski w stopniu chociaż komunikatywnym. Jeżeli chce się pracować, to zawsze znajdzie się tutaj jakaś praca. 

+ Lepsze zarobki
Pomimo, że zarabiam najniższą krajową i tak jestem w stanie opłacić wszystko tutaj (czynsz za wynajem pokoju, telefon, oysterka), w przeciągu roku od przyjazdu spłaciłam wszystkie swoje długi jakie miałam w PL, raz na jakiś czas wysyłam pieniądze do Polski, w zasadzie mogę kupić sobie co potrzebuję, mam na myśli jedzenie, kosmetyki, ubrania i mogę jeszcze spokojnie odłożyć jakieś pieniążki.

+ Trudno się tu nudzić
Londyn ma tyle możliwości, atrakcji turystycznych, restauracji, klubów, muzeów, że w czasie wolnym zawsze można sobie zaplanować ciekawy dzień. 

+ Bardzo dobrze rozwinięta komunikacja
Jeżeli chodzi o transport, to za pomocą metra i autobusów w Londynie jest się w stanie dostać praktycznie wszędzie. 
Nawet jeśli zaplanowane są jakieś prace renowacyjne czy nawet strajki, przeważnie zawsze działa komunikacja zastępcza.

+ Lepsza dostępność produktów
Można tutaj bez problemu dostać szereg produktów czy ciuchów, które dziewczyny często zamawiają np. na allegro i przepłacają. 

+ Tańsza żywność
W szczególności owoce i warzywa są tu tańsze. Wiele sklepów spożywczych na koniec dnia robi przeceny niektórych produktów, które nadal nadają się do spożycia, więc zakupy spożywcze warto tu robić wieczorami. Zakupy spożywcze można także robić online i w wybrany przez nas dzień i godzinę przywożą je nam do domu za drobną opłatą.

+ Tańsze kosmetyki i chemia
Co krok można tu znaleźć tzw. "Poundlandy", gdzie można kupić w zasadzie wszystko co jest potrzebne do sprzątania, prania. Kosmetyki też są tu tańsze, często są promocje w drogeriach i uważam, że tutejsze kosmetyki i chemia są lepszej jakości. Każdy znajdzie coś na miarę swoich potrzeb i swojej kieszeni.

+ Tańsza elektronika
Wszelkiego rodzaju sprzęt elektroniczny jest tu tańszy, tak samo często są tu promocje na takie rzeczy.

Podsumowując moje plusy każda osoba rozsądnie planująca swój budżet jest w stanie spokojnie tutaj żyć i się utrzymać, bynajmniej ja idąc do sklepu odzieżowego typu H&M, TK Maxx, Primark nie muszę się zastanawiać tak często jak w Polsce, czy stać mnie na tą bluzkę czy buty. W zasadzie w Polsce to w grę wchodziły tylko szmateksy i to nie np. raz na miesiąc, tylko raz na kilka miesięcy. W przeciągu kilku tygodni pracy człowiek jest w stanie odłożyć sobie na nowy telefon, czy nowego laptopa. Miesiąc czy kilka i można sobie odłożyć kase na fajne wakacje.


No to teraz przejdę do minusów:

- Szybkie tempo życia
Czas tutaj niemiłosiernie szybko mija. Co prawda komunikacja jest tutaj dobrze rozwinięta, ale jak ma się pracę, jak niektórzy moi znajomi na drugim końcu miasta, to tracą czas na dojazdy, czasami nawet 2h w jedną stronę. Często ludzie, po to, by wiadomo więcej zarobić biorą nadgodziny albo pracują dodatkowy dzień w tygodniu, przez co mają mniej czasu tylko dla siebie.

- Tęsknota za domem
Jeżeli jest się tu samemu, to często tęskni się za rodziną i za domem. Na początku tak sie tego nie czuje, bo jest się zafascynowanym nowym miejscem, nową pracą. 

- Londyn jest drogim miastem
Pod względem cen za wynajem Londyn jest bardzo drogi. Bardzo ciężko wynająć tu samemu małe mieszkanko typu kawalerka. Oczywiście zakładając, że większość zarabia tutaj coś w okolicy najnższej krajowej. Z tego co mi wiadomo, większość imigrantów wynajmuje pokoje, bo jest to tańszym rozwiązaniem.

- Pochodzenie
Niestety pomimo faktu, że Świat staje się globalną wioską, nadal istnieje podział na brytyjczyków i imigrantów... Ja szczególnie odczuwałam to w mojej pierwszej tutaj pracy. Nie raz wytykano mi, że jestem ze Wschodniej Europy, nie będę się tutaj rozwodzić na temat wyzwisk, ale niestety takie też padały w moją stronę. Dość mocno uaktywnił się temat pochodzenia po referendum w sprawie Brexitu. 

- Praca, zarobki i wykształcenie
Krótko mówiąc imigrantom takim jak ja trudniej jest znaleźć pracę na lepszym stanowisku (mówiąc o lepszym stanowisku mam na myśli recepcjonistka w firmie, sekretarka, praca przy "biurku"), pomimo dużego doświadczenia i wykształcenia, który nie jeden wschodnioeuropejczyk ma. Nie mówię, że jest to niemożliwe, nieosiągalne, ale czasami zajmuje to kilka dobrych lat, żeby dojść tu do czegoś więcej. Co za tym idzie, zarabiamy najniższą karjową, pomimo ciężkiej, najczęściej fizycznej pracy.

- Samotność
Nadgodziny, dodatkowe dni pracy, długie dojazdy sprawiają, że dużo z nas nie ma czasu na życie towarzyskie. Wraca sie do domu i jedyne o czym sie marzy to coś zjeść, prysznic i łóżeczko. Bo jutro znowu to samo. 


A więc to są moje i tylko moje przemyślenia na temat życia w Wielkiej Brytanii, każdy z osobna może mieć inne plusy i minusy, może się zgodzić lub nie zgodzić z moimi przemyśleniami.
Nie ukrywam bardzo tęsknię za domem, niemniej jednak nie żałuję, że wyjechałam. Osobiście żałuję trochę, że nie podjęłam tej decyzji wcześniej. Mimo tych różnic, różnych sporów związanych z pochodzeniem i tak uważam, że Wielka Brytania to piękny kraj i jestem wdzięczna za to, że kraj ten dał mi możliwość żyć lepiej. Wiem, że mimo wszystko są tu ludzie którzy doceniają ciężką pracę imigrantów. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi, nie ważne jakiego koloru i pochodzenia, każdny z nas chce żyć lepiej i chce zarobić na ten przysłowiowy "kawałek chleba"...

Trzymajcie się ciepło! ;)